Czytałem gdzieś, że wielkie przyjaźnie często zaczynają się
od wzajemnej wrogości bądź przynajmniej lekkiej niechęci. Po prowokacji takiej
jak tytularna na pewno ogromna część z czytających (ontologiczny problem, czy
rękę człowieka można traktować w pewnych kontekstach jako osobnego ludzia
odstawiam na bok) zostanie świetnym materiałem na przyjaciół. O to chodziło.
Kradnący kliknięcia tytuł to sposób, żeby zamaskować jeden z tych wpisów, które ciężko pominąć, ale, jak przystało na materiały naprawdę istotne, na ogół są odwiedzane jedynie przez autorów łudzących się, że stojący w miejscu licznik wyświetleń wystrzeli wreszcie w górę. Wpis systemowy. Konstytucja bloga. Przyznajcie się, jak wielu z Was przeczytało w całości nadrzędny akt prawny Rzeczpospolitej Polskiej?
Kradnący kliknięcia tytuł to sposób, żeby zamaskować jeden z tych wpisów, które ciężko pominąć, ale, jak przystało na materiały naprawdę istotne, na ogół są odwiedzane jedynie przez autorów łudzących się, że stojący w miejscu licznik wyświetleń wystrzeli wreszcie w górę. Wpis systemowy. Konstytucja bloga. Przyznajcie się, jak wielu z Was przeczytało w całości nadrzędny akt prawny Rzeczpospolitej Polskiej?
No właśnie.
Połączenie tytułu wpisu i nazwy domeny powinno nasunąć Wam
pewne podejrzenia, czym będę się tutaj zajmował, i jeżeli jeszcze tego nie
rozgryźliście, to nawet łopatologiczne tłumaczenie nie pomoże. Czytelnik
Złośliwy to ja, Adam "Abnormis" Hutnikiewicz, a ten wycinek
wirtualnej przestrzeni pozwoli mi dzielić się z Wami opiniami, refleksjami oraz
uwagami na temat książek, które ostatnio wpadły mi w szpony i zostały wyssane z
treści do ostatniej kropli. Do tego dorzucę troszeczkę kwaśnej ironii, doprawię
do smaku sarkazmem, dodam szczyptę oznaczonych spojlerów i voila! Danie gotowe.
Tworzywem twórczym będzie głównie beletrystyka:
fantastyczna, sci-fi, uznana klasyka…a w końcu nawet niesławne 50 twarzy Greya, owoc niezbyt trzeźwego
zakładu. Stąd też tytuł wpisu. Nie wiem, czy to masochizm, ale od czasu do
czasu lubię przeczytać słabą powieść. Przyjemność płynąca z lektury jest
mniejsza, ale pozwala to uświadomić sobie dosadnie, co czyni dobrą książkę dobrą. Nie znaczy to jednak, że nie wybiegnę czasem w rejony książki
popularnonaukowej, jeżeli jakaś wpadnie mi w oko na bibliotecznym regale z
nowościami. Ba, nie znaczy to nawet, że nie umieszczę tu powieści graficznej w
stylu kultowych Watchmenów. Ilość tekstu
zawierającego się w podobnie złożonej historii jest w mojej opinii
wystarczająca, żeby stać się pożywką dla Czytelnika Złośliwego.
Czytam średnio jedną książkę tygodniowo – jak to ze średnią
bywa oznacza to, że czasem łyknę dwie w końcu siedmiu dni, żeby potem przez 2
tygodnie męczyć jedną. Z analogiczną częstotliwością będą pojawiać się kolejne
wpisy. Na pierwszy ogień pójdzie książka, powstała na podstawie filmu na podstawie gry: Warcraft autorstwa Christie Golden. To
raczej jedna z tych prędko łykniętych.
Klawo (<;) byłoby, gdyby z czasem trafiły tutaj osoby,
które po lekturze tych samych co ja książek rozpiera chęć, żeby cieszyć się
wspomnieniem spędzonych z nią chwil. Poroztrząsać trochę niuanse fabuły,
wytknąć autorowi nielogiczności czy ułożyć panegiryk ku czci ulubionego
bohatera. Taki Dyskusyjny Klub Czytelników Złośliwych. Z chęcią odpowiem na
wszystkie komentarze, których autorami nie będą spamboty.
Nie zamierzam jednak zrażać się, jeżeli rzeczywiście
Sztuczne "Inteligencje" okażą się jedynymi chętnymi do reagowania na
wpisy Czytelnika Złośliwego. Zdaję sobie sprawę że w dzisiejszym Internecie,
spienionym morzu informacji, ten blog jest tylko samotną wysepką. Jako jej
jedyny mieszkaniec będę wrzucał do wody następne zabutelkowane listy z nadzieją,
że któryś z nich zostanie przeczytany i w końcu przybędzie ratunek, ale bez
pewności, że to rzeczywiście nastąpi. Zapewne większość z przesyłek skończy
wbijając się w stopy nieostrożnych plażowiczów. Ta zawierająca w sobie dzieło życia E.L James chyba nawet na to zasłużyła.
Trudno. I tak warto spróbować. Pierwsza smukła szyjka właśnie zakołysała się nad falami. Następne dołączą do niej niebawem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz